Elegancka starsza Pani o smutnym spojrzeniu. Razem z Nią córka i dwie wnuczki. Pani straciła niedawno kilkunastoletnią kotkę, adoptowaną kiedyś ze schroniska. Już mamy iść w stronę kociarni, gdy przypominam sobie o półrocznej trzykolorowej kotce ze szpitala - parę dni temu została wysterylizowana i czeka na adopcję. Po kilku minutach jestem z powrotem, niosę ze sobą prześliczną koteczkę o zielonych oczach. Otwieram transporter, wyciągam malutką i kładę prosto w ramiona Pani. Koteczka przytula się do miękkiego płaszcza, zaczyna mruczeć. Potem wykręca łepek na wszystkie strony, żeby zobaczyć właścicielki czterech par rąk, które właśnie ją głaszczą.
- Babciu, babciu, weźmiesz ją, prawda? Taka śliczna!!! Weźmiesz?
- Babciu, babciu, a jak ją nazwiesz?
Mama ze śmiechem próbuje uspokoić dziewczynki. Babcia nie mówi nic...tuli kotkę do siebie...
Mówię (choć sama nie wierzę, aby była jeszcze taka potrzeba), że możemy zostawić transporter z koteczką w biurze i iść jeszcze do kociarni... Nie, to już zbędne...Zupełnie zbędne...
Przez chwilę patrzymy sobie z Panią w oczy. W spojrzeniu ma spokojne szczęście i dobroć.
pieknie, super!!!! wzruszylam sie.... sama mam juz trzy, jedna adoptowana z fundacji, jeden przyszedl z ulicy po prostu, jeden w posagu.... kolejny bedzie na pewno ze schroniska... napewno...
OdpowiedzUsuń:) tak, to dla takich chwil... :)
OdpowiedzUsuńOby zawsze to tak wyglądało... Wspaniała chwila, dziękuję że się nią podzieliłaś.
OdpowiedzUsuń