czwartek, 24 kwietnia 2014

Kot. Karton. Kartka.

Podobno było to tak: przed gabinetem weterynaryjnym na jednym z poznańskich osiedli ktoś zostawił karton. W kartonie był kot. Była też kartka z prośbą o eutanazję kota.
Kot został przywieziony do schroniska.
Gdy przyszłam rano do pracy, leżał skulony za kuwetą.
Kot okazał się być kotką, która niedawno była operowana.
Kolejna operacja, tym razem u nas. Guzy, guzy, guzy. Przerzuty.
Kotka leży już w klatce pod kroplówką.
Tuż przed wyjściem idę jeszcze do szpitala. Kotka siedzi zgarbiona, oszołomiona po narkozie.
Wkładam rękę do klatki, głaszczę ją po zmierzwionej sierści.
Nie wiem, co mam jej powiedzieć; nie wiem nawet, co myśleć.
Czy jakakolwiek żywa istota zasługuje na to, żeby umierać w samotności i strachu?
Bez dotyku kochających dłoni?
Bez pożegnania?

1 komentarz:

  1. Tak, jedna istota na to zasługuje : były właściciciel koteczki.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.