wtorek, 24 czerwca 2014

Bilans

Czas start.
Rano. Mam dwoje nowych podopiecznych, jeszcze z poprzedniego dnia. Dwumiesięczne szare kocięta. Znalezione oczywiście. Sama słodycz, ugniatanie łapkami, mruczenie.

Szpital. Kotka, którą wczoraj oddała właścicielka, bo "złośliwie sika i demoluje mieszkanie", dziwnie się pokłada. Czyżby początek rujki?W tempie ekspresowym idzie na stół operacyjny. Sterylizacja. Nie, to nie była rujka. Pewnie za parę dni zdziwilibyśmy się, widząc w klatce kotkę "rozmienioną na drobne", z noworodkami u boku.

Kolejna klatka. Grubiutka kotka - starsza pani. Pewnie tyle lat przechodziła przez tę ulicę i tym razem się nie udało...Jest cudowna, ufna, tak bardzo się do nas garnie. I tak bardzo chciałaby wstać, podejść, przytulić się. Patrzy zdziwiona, nie rozumie, dlaczego ciało odmawia jej posłuszeństwa. A my nie wiemy, jak jej powiedzieć, że być może nie będziemy umieli jej pomóc.

Wielki transporter. Na samym końcu maleńki czarny kotek, obrócony tyłem do świata. Wyciągam go, odwracam i widzę zaklejone ropą oczka, uchylony pyszczek, białe dziąsełka. Układam na termoforze, próbuję nakarmić przez strzykawkę, ale maluch ledwo przełyka. Przyglądam się dokładniej. Widzę dziesiątki insektów, które zjadają go żywcem. Biegają po jego brzuszku, wchodzą do zaropiałych oczu, krążą wokół pyszczka.

Biuro. Starszy pan opowiada o tym, co mu się przydarzyło. Na dowód prawdziwości swoich słów wraca do samochodu i po chwili stawia na krześle karton. Cztery kocięta, pewnie już przynajmniej dwumiesięczne. Gdzie je umieścić, żeby same były bezpieczne i nie były zagrożeniem dla innych kociąt?

Malutki Ryjek. Wykrzywiony pyszczek, przeraźliwie smutne oczy.
Czasem człowiek robi wszystko, co może, a kto inny decyduje o tym, czy wygramy. Nie wygraliśmy.

Bezsilność.

Tak trudno jest wyrzucić zużyte rękawiczki do worka na śmieci i po prostu wyjść.

3 komentarze:

  1. Czasem lepiej jest nie myslec. Brac zycie kawalek po kawalku i nie skladac w puzle. Czasem puzle sa wybrakowane i bez instrukcji obslugi, moze lepiej o tym nie wiedziec.
    Usciski i drapanie za uszkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też po prostu nie myślę.
    Robię co mogę i ile dam rady i nie myślę.
    Inaczej człowiek by zwariował.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak można potraktowac kota jak przedmiot? Oddać bo sika, zamiast sprawdzić co mu dolega...? Nie potrafię tego pojąć... Dlaczego tyle ludzi nie potrafi pojąć, że to żywa istota, a nie zabawka :(
    Za Ryjka trzymałem kciuki. Filmik jak Mały wcina jedzonko, jak walczy o życie... normalnie mnie rozwalił... i już Go nie ma. To niesprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.