wtorek, 18 marca 2014

Do widzenia.

Wypuszczam cię z klatki...po przejściu kilku kroków kładziesz się, nie masz siły.
Sasza, Saszeńka, chodź do mnie. Podnosisz się w końcu, ocierasz się o moje nogi, a potem znów się kładziesz. Leżysz na mostku, z podwiniętymi łapkami, wiem, że nie możesz swobodnie oddychać. Delikatnie kieruję cię w stronę klatki i kiedy obejmuję twój grzbiet dłońmi, pod palcami czuję same kosteczki...A takim dużym kotem wydawałeś się jeszcze niedawno... Napełniam strzykawkę odżywczą papką, powolutku, maleńkimi porcjami podaję ci ją do pyszczka. Nawet nie masz siły się bronić, przełykasz z takim trudem, że w pewnej chwili słyszę, jak zgrzytasz zębami.
Przerywam karmienie. Głaszczę twój chudziuteńki kręgosłup, mówię coś...cokolwiek... A ty dostajesz ataku kaszlu i oddychasz jak człowiek chory na astmę. Potem przez parę minut nie możesz się uspokoić, cały twój pyszczek drży, a klatka piersiowa rozszerza się i zapada jak po jakimś szalonym biegu. Patrzysz na mnie z takim zmęczeniem.
Sasza, już wiem, już rozumiem. Jeżeli uważasz, że tak właśnie być powinno, odejdź. Obiecuję, że zrobię wszystko, co mogę, żeby te ostatnie dni, ostatnie chwile były spokojne. Wiesz, że tak trudno jest się zatrzymać i zaakceptować twój wybór. Wiem też, że jeśli to zrobię, będzie ci łatwiej.
Tylko zaczekaj na mnie, proszę...tak bardzo chciałabym zdążyć się z tobą pożegnać.
A jeśli jednak postanowisz odejść, gdy mnie nie będzie....do widzenia, Saszka...
Do widzenia.

niedziela, 2 marca 2014

Migawki

Kot. Wielkie oczy, uszy na boki, leży płasko, mając nadzieję, że stanie się niewidzialny. Właścicielka znaleziona nieprzytomna w mieszkaniu, odwieziona do szpitala. Nie wiemy, czy jeszcze żyje. Kota przywiózł administrator domu.

Pies. Ma siedem lat. Przywieziony przez właściciela, który twierdzi, że nie daje sobie rady, bo niedługo w domu pojawi się trzecie dziecko. Na psa nie ma już miejsca. Podpisuje zrzeczenie, wychodzi. Zostaje pies na trzęsących się łapach. Przez kolejne dni będzie siedział na betonowej podłodze kojca, ignorując budę wypełnioną słomą i odwracając się od miski z karmą. Zapatrzony w schroniskowe alejki, bo może to wszystko za chwilę się odczaruje, może pan wróci...

Kot. Niechciany spadek po zmarłej mamie. Staruszek z chorym pęcherzem, sikający krwią. Przez 4 miesiące siedział w pustym mieszkaniu, z "dochodzącą" namiastką opieki. Teraz mieszkanie pewnie zostało sprzedane, a on...komu jest potrzebny w spadku chory, starszy kot?...

Pies. Szczeniak. Został "znaleziony"... Wtula się w narożnik kojca, gdy tylko ktoś wyciągnie do niego rękę. Za mało bojowy byłeś, malutki "cielaczku"? Tak chcieli cię tej dzielności nauczyć, że teraz boisz się własnego cienia?

Kot. Prawie dziecko jeszcze. Złociste oczy, czarne futerko. Ależ tak, kochali go. Przecież gdyby go nie kochali, nie założyliby mu tej pięknej srebrnej obróżki z dzwoneczkiem. Nikt go nie szuka...Może mają już nowego kotka i kupili mu nową obróżkę?...

Pies.Wiele lat temu adoptowany z naszego schroniska. Dziś właściciel przyjechał i chciał go oddać. Pies jest stary i chory, a on nie ma dla niego czasu, bo dużo pracuje.

Czasem jestem bardzo zmęczona.