sobota, 3 maja 2014

Emocjonalnie

Było (a przynajmniej miało być) racjonalnie, to teraz będzie emocjonalnie.
Tak, życie powinno być święte. Tak, maleńkie ślepe kotki i te, które otworzyły już oczy to wciąż te same stworzenia, potrzebujące matki, opieki, miłości.
Tak, w schronisku usypia się ślepe mioty.
Właśnie dlatego. Dlatego, że wiemy, jak wyglądałyby kolejne dni ich życia.
Proszę, nie mów mi o specjalnie zatrudnionych do opieki nad kocimi noworodkami osobach, bo to jakieś mrzonki, jakieś wishful thinking nie mające nic wspólnego z realnym życiem.
Karmione od przypadku do przypadku, masowane w pośpiechu, z ciągle napęczniałymi, bolącymi brzuszkami, bo starszych kotów też przybywa i w ciągu ośmiu godzin trzeba o nie zadbać, podać im leki, nakarmić, szorować klatki pobrudzone biegunką, myć dziesiątki misek, a przydałoby się jeszcze mieć możliwość spokojnej rozmowy z odwiedzającymi  - wszak to dla nich, dla adoptujących staramy się, by koty mogły w jak najlepszym stanie fizycznym i psychicznym opuścić schronisko.
A załóżmy nawet, że będę taką właśnie superwoman, która da sobie radę z powyższym i dodatkowo z cogodzinnym karmieniem ślepych kociąt. Być może mają choć trochę odporności od matki, jeśli miała możliwość parę razy je nakarmić, zanim zostały jej odebrane. Jednak ta odporność po paru tygodniach spada. Czterotygodniowe kocięta są całkowicie bezbronne wobec tego, co ma dla nich schronisko.
I choćbyśmy stanęli na głowie i dyżurowali przy nich dzień i noc, nadejdzie chwila, gdy zaczną słabnąć.
Być może stanie się to z dnia na dzień - po prostu przyjdę rano i znajdę je martwe. A może będą dusić się stopniowo, z zaklejonymi śluzem i ropą oczami, nosem, płucami. Będziemy je leczyć, wmuszać w nie pokarm, którego nie mają już siły same pobierać, a one będą się nam wymykać i nie będziemy znali sposobu, jak z powrotem przeciągnąć je na ten świat. 
Tak, w schronisku też czasem  płacze się po uśpionym ślepym miocie. Po tych umierających, a już widzących także. Nam również łamią się serca. 
A przecież znakomita większość kociąt, które trafią do nas w tym roku to nie te, które zgodnie z prawem można uśpić, tylko starsze - z już otwartymi oczami. Jeśli nie potrafią jeszcze samodzielnie jeść, ich szanse na przeżycie w schronisku są dokładnie takie same, czyli niemal zerowe.
I zanim zaczniesz się zarzekać, że Ty byś nigdy, że jak można i że przecież są domy tymczasowe, mam dla Ciebie propozycję. Przyjdź do nas. Albo zadzwoń. Napisz. Zgłoś się jako tymczasowy opiekun. Jeśli tylko pojawią się w schronisku niesamodzielne kocięta, zaraz Cię zawiadomimy i będziesz mógł po nie przyjechać. Karmienie co godzinę, potem co dwie. Przez całą dobę. Masowanie brzuszków do upadłego, bo maluchy muszą się wypróżnić. Kontrole lekarskie. Jeśli będziesz mieć szczęście - pierwsze szczepienie i szukanie najlepszych domów. Jak to nie możesz? Przecież powiedziałeś "nigdy nie uśpiłbym ślepego miotu, opiekowałbym się..." - a więc oto nadarza się okazja. Opiekuj się. Pomóż nam. 
No dobrze, to może na początek coś łatwiejszego. Bądź opiekunem tymczasowym dla kilkutygodniowych kociąt. Przez pierwsze dni będziesz je karmić przez smoczek. Dostaniesz też dla nich karmę i leki, bo zapewne będą wymagały leczenia - a nigdzie nie zdrowieje się tak szybko, jak w domu.
Oczywiście, że będzie zamieszanie. Bałagan. Nieprzespane noce.
O co Ci chodzi?  Przecież mówiłeś "ja nigdy, ja oczywiście, ja zawsze". Teraz jest okazja. 
Czy dobrze rozumiem, że bronisz się przed tym rękami i nogami?
Nie masz warunków, dużo pracujesz, masz swojego kota, psa, męża, żonę, dzieci...
Za to lubisz teoretyzować siedząc po drugiej stronie ekranu komputera i snuć wizje, jak powinno to wszystko wyglądać. 
Niemoc, bezsilność, opuszczone ręce.
Nigdy nie będziesz wiedział, jak to jest. 


2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.