Ana, Anusia, Aneczka. To imię z jej książeczki zdrowia.
Nie lubi nas. Wręcz nienawidzi.
Atakowała przez transporter, więc trzeba było go owinąć grubym kocem, bo inaczej nie można go było podnieść. Z tym transporterem musieliśmy ją włożyć do klatki - tylko tak dało się to zrobić :-(.
Ana nas nienawidzi i jest chora ze strachu.
Nie chce jeść.
Niczego nie chce.
Chce tylko do swojej Pani, która umarła.
Kiedy próbuję namówić ją, żeby coś zjadła, z transportera słyszę syk i widzę wściekłe spojrzenie.
Kiedy oglądam zdjęcia, które robię parę minut później, widzę oczy kota nieprzytomnego ze strachu.
czasu jej potrzeba
OdpowiedzUsuńWiem....
UsuńUmrzeć - tego się nie robi kotu.
OdpowiedzUsuńBo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf sie zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.
Biedna kochana kiciunia. :(
OdpowiedzUsuńBiedactwo :(
OdpowiedzUsuńEch...biedna koteczka...
OdpowiedzUsuńona potrzebuje czasu, maleństwo....
OdpowiedzUsuńniestety ale ona nie potrzebuje czasu, tylko domu tymczasowego. więc postarajmy się go znaleźć...
OdpowiedzUsuńCierpliwości, czasu i miłości potrzebuje :)
OdpowiedzUsuńTo minie... będzie dobrze, wierzę w to :)
Pozdrawiam, Marlena
Od grudnia jest u mnie koteczka jej pan oddał ją do schroniska podobno wyjechał ...ważyła niecałe dwa kilo miała kołtuny ...umierała.Jest słodką kotką przytyła myzia się wchodzi na kolana ale nie toleruje moich pięciu rezydentów z tego powodu mieszka w osobnym pokoju.Nie jest to komfortowe ani dla niej ani dla nas szukaliśmy odpowiedzialnego domu nie udało się ,no cóż życie to nie jest bajka dla ludzi i dla kotów pozdrawiam lilka
OdpowiedzUsuńUmrzeć,tego się nie robi kotu.....I tego boje się najbardziej. Biedne stworzenie,myślę,że nasze zwierzęta powinny odchodzić wraz z nami. kociafrania
OdpowiedzUsuń