Być może to było właśnie tak. Mała chwila czegoś na kształt zwykłego życia. A ten chudy wystraszony kotek tak bardzo chciał wspiąć się na Jego ramię, potem na plecy. Jak to zwykle małe kotki mają w zwyczaju. Przytrzymywał go, ale maluch wciąż się wyrywał, pewnie sam nie wiedział dlaczego. Może chciał, żeby mimo to mocno go chwycić, schować w dłoniach i obronić przed całym złym światem***.
A On ma taki łobuzerski uśmiech. I tak zmęczone oczy. I tyle miękkości w spojrzeniu.
Eugeniusz Lokajski. Powstaniec.
*** i tylko taka malutka przekorna myśl przychodzi mi do głowy, że może jednak tego małego chudego kotka nie zjedli ;-)
Też mam przewrotny umysł..zobaczyłam fotkę i od razu skojarzył mi sie jamnik z "Kolumbów" Bratnego..Fotka piękna...
OdpowiedzUsuńNie zjedli. Jak na kotka przystało, wiedział gdzie się ukryć i gdzie najlepsze myszki podają :)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to zabrakło mi słów. Krótki, piękny, niesamowity post.
To były straszne czasy dla kotów i ludzi...
OdpowiedzUsuń