wtorek, 26 listopada 2013

Cisza

Który to już dzień z kolei, mój biedaku? Strzaskana nóżka. Posiniaczony brzuszek. Brzuszek i nóżka, z których po paru dniach wielkim płatem zaczęła odchodzić martwa skóra. Tampony, bandaże, kroplówki i Twój ból, który tak trudno było uśmierzyć. Termofory i podkłady, bo jak miałbyś wejść do kuwety?...
Lepsze i gorsze chwile. Te lepsze - gdy masz apetyt i potrafisz się nawet doczołgać do miseczki, gdy patrzysz przytomnie, próbujesz siadać i prosisz, żeby Cię pogłaskać. Te gorsze, takie jak dziś, gdy wypluwasz podawane przez strzykawkę odżywki, gdy wymiotujesz i krztusisz się...Gdy leżysz na boku, z zamkniętymi oczami i oddychasz tak straszliwie ciężko... Wtedy dookoła jest CISZA...Siedzę przy Twojej klatce i właściwie już z bezsilności głaszczę Cię raz za razem po łebku. I w tej ciszy dziki kocur z klatki powyżej patrzy na mnie swoimi zielono-żółtymi oczami ... z takim skupieniem ....jakby wiedział, że być może właśnie w tej chwili gdzieś ważą się Twoje losy.
Tak bardzo bym chciała, żebyś jutro jeszcze żył...Żebyś walczył...

27.11.
Jest już naprawdę cicho...i nic nie boli...

2 komentarze:

  1. Czy można się spytać, nie wiem jak/czy to w ogóle działa.
    Możliwe jest wsparcie finansowe leczenia konkretnego podopiecznego schroniska?

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdę mówiąc o to należałoby zapytać kierownika schroniska. Jednak niezależnie od tego niedługo napiszę parę słów o tym, jak można pomagać "materialnie" - bo są rzeczy, które potrzebne są niezmiennie i takie, które potrzebne są w nagłych wypadkach i wtedy lepiej mieć je pod ręką. A czasem wydaje się, że wszystko, co materialne to i tak za mało, żeby pomóc....

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.